Przedstawiamy dzisiaj naszą szkolną powieść w odcinkach pod tytułem: Scholastek.
Życzymy miłej lektury!
Po feriach zimowych dziwne rzeczy zaczęły się dziać w szkole „Scholasticus”, a szczególnie w klasie czwartej. Najlepsi uczniowie dostawali same jedynki, a najlepsze uczennice – ujemne punkty za zachowanie. Natomiast nauczyciele wydawali się całkiem roztargnieni – mylili klasy, przedmioty szkolne, nawet pani Ela zapomniała otworzyć szkołę… Sytuacja była po prostu nie do wytrzymania!
Pewnego dnia zwołano wielką
naradę.
- Drodzy uczniowie… - powiedziała pani Prezes. – Dziwne
rzeczy zaczęły się dziać w naszej szkole.
- No właśnie – wtrąciła pani Aneta – Czwartej klasie
wystawiłam za „życie leniwców” same piątki, a w dzienniku elektronicznym
zamieniły się w jedynki!
- A ja nie rozumiem, dlaczego Marysia narysowała na biurku
komiks o piżmaku. Zawsze wydawała się
grzeczna i rozumna, a tu takie chuligaństwo – narzekała pani Patrycja.
- A Lena pomalowała
salę językową na różowo… – westchnęła
pani Edyta.
- Dostałam takie polecenie w dzienniku elektronicznym –
tłumaczyła się Marysia.
- I ja też! – krzyknęła Lena.
- A ja miałem polecenie, by napisać na drzwiach szkoły WE LOVE BARBIE. Ale stwierdziłem, że lepiej
już dostać jedynkę… - powiedział przygnębiony Kamil.
Uczniowie zachichotali, dorośli pozostali jednak poważni.
- Jestem ciekawa, kto pozmieniał plan lekcji. – wtrąciła
pani Ela - Od kiedy to lekcje zaczynają się o północy?
- Ja miałem w planie język niemiecki – zawołał pan Piotr -
No to jak mam prowadzić rozgrzewkę? Ajns cwaj draj klapen piłken o parkietem
und fikołken machen?
Znowu kilka osób zaczęło się śmiać, ale sytuacja była
naprawdę poważna. Niektóre dziewczynki płakały, a chłopcy stali ze zwieszonymi
głowami.
- Gdzie znajduje się przyczyna tej sytuacji? – zapytała pani
dyrektor.
- Któż stoi za tym chaosem? – westchnęła pani Sylwia.
- Wygląda na to, że wszystkie problemy mają swój początek w
dzienniku elektronicznym. – podsumowała pani Ela - Pewnie zalągł się tam
jakiś wirus! Jakiś smok! Klasa czwarta, co wy ostatnio robiliście w szkolnej
kawiarence internetowej?
- Ja z Leną oglądałyśmy
zdjęcia psów – powiedziała Julka.
- A ja kotów! - dodała Marysia.
- Ja grałam w grę o Kosmosie – dopowiedziała Michalina.
- Ja oglądałem batoniki kokosowe – powiedział Oliwier.
- A ja przejrzałem internetowe komiksy z Brygadą RR – dodał
Kuba.
Krzyś i Jędrek kiwnęli do siebie głowami. Jędrek westchnął i
powiedział bardzo ponurym głosem:
- My… czyli ja i Krzyś, tworzyliśmy smoka… Takiego
niegroźnego... Czerwonego, wielkości autobusu… Całkiem niegroźnego! Nie daliśmy
mu nawet stałego miejsca pobytu!
- „Miejsce pobytu” mówicie? – zdziwiła się Michalina - W mojej grze wyskoczyło takie okienko!
Wpisałam „Księżyc”!
- Ale czy nasze komputery były połączone? – zapytał Krzyś.
- Przecież zawsze są połączone – odpowiedział Kuba.
- Bardzo prawdopodobne, że przez przypadek każdy dodał do
waszego smoka jakąś cechę lub umiejętność – podsumowała Laura.
- W takim razie będzie lubił psy – zawołały chórem Julka i
Lena.
- Albo miauczał jak kot – zażartowała Marysia.
- I będzie miał słabość do batoników kokosowych – zawołał
Oliwier.
- Na pewno będzie lubił komiksy – powiedział Kuba.
W tym samym czasie pani Ela (nasz szkolny specjalista od
najnowszych technologii) prowadziła poszukiwania w szkolnych komputerach i…
zlokalizowała smoka!
- Macie rację! – ogłosiła - Jędrek i Krzyś rzeczywiście
stworzyli tego potwora! To prawdziwy elektroniczny smok! Powstał w waszych
komputerach, ale obecnie mieszka na Księżycu. Zobaczcie, widać go na pulpicie!
Rzeczywiście, jakiś wielki czerwony stwór wypełniał cały
ekran!
- Ojejej! Ojojoj! Ajajaj! – lamentowały dziewczyny, a
niektórzy chłopcy - na wszelki wypadek - zaczęli ćwiczyć ciosy karate.
- Musimy się pozbyć tego potwora – postanowiła pani
dyrektor.
- Ale jak? – zapytała pani Sylwia.
- Mam pomysł! – zawołała pani Patrycja – Skorzystajmy z rady
Stanisława Lema. To najlepszy specjalista od takich spraw.
Szybko wyciągnęła z szafki „Bajki robotów” Lema i otworzyła
książkę na rozdziale „O machinie cyfrowej, co ze smokiem walczyła”. Przez
chwilę czytała, a następnie zagadnęła smoka:
- Czy możesz podzielić się przez siebie samego?
Stwór na ekranie zrobił obrażoną minę.
- No, głupi to ja nie jestem! – zawołał - niania czytała mi Lema
do kołyski! Najpierw mam się dzielić, a potem pewnie każecie mi wyciągnąć z
siebie pierwiastek, a następnie żebym się od siebie odjął… I nic ze mnie nie zostanie!
I… smok rozpłakał się jak niemowlę.
W tym momencie poprosił o głos Jędrek.
- Po co mamy walczyć ze smokiem? – zapytał – Mówiłem, że
stworzyliśmy z Krzysiem niegroźnego smoka.
- Oczywiście – przytaknął smok i otarł łezki – Słyszycie, co
mówi mój tatuś? Tatusiowie zawsze mają
rację!
- To dlaczego zrobiłeś tyle zamieszania? – zapytała pani
prezes.
- Myślałem, że to będzie zabawne… Nie wiedziałem, że robię
coś złego – próbował tłumaczyć się smok – Ja was bardzo lubię.
- Widzicie? – zawołał Krzyś – On jest niegroźny. NIEGROŹNY.
A w dodatku całkiem sympatyczny.
- Tak, on jest przemiły – zawołały dziewczyny –
Zaprzyjaźnijmy się z nim!
- Rzeczywiście, jest miły – potwierdziła pani Dyrektor –
Tylko okropnie niewychowany. Ktoś musi się tym zająć. A on musi się więcej
starać.
- Będę się starać! Przysięgam na wszystkie komputery świata!
– krzyknął smok i odtańczył taniec radości. (Albo coś w tym rodzaju, bo tak
naprawdę nikt nie wie, jak wygląda taniec smoka).
Pani Patrycja zaśmiała się i odłożyła książkę na półkę.
- Jeśli wszystko się wyjaśniło, może nazwiemy jakoś naszego
rozrabiakę? – zaproponowała.
- Wiem! – krzyknęła Julianna – nazwijmy go Scholastek!
- A na drugie dajmy mu Cyberek – dodał Kuba.
- Podobają mi się moje imiona – powiedział Scholastek i
uśmiechnął się – I dajcie mi jakiegoś batonika kokosowego, bo umieram z głodu!
Autor: Wojciech Madej, kl. IV
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz